11 maja 2012

Weekend Majowy zawsze wesoły ;)


W dniach 28.04- 03.05 w Wymarzonym Domu Młodych odbył się otwarty obóz – weekend majowy . Z naszego oddziału uczestniczyło w nim 4 osoby – Ola Pacholik – jako jedna z osób z kadry weekendu (prowadząca bardzo ciekawe spotkania w grupach i nie tylko), a także : Krzyś Nowak, Wojtek Chmielewski oraz ja :).

 Cała przygoda rozpoczęła się w sobotę około godziny 16:30, kiedy dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy w progi NASZEGO domu , tworzonego przez młodych ludzi. Przez kilka dni spędzonych we wspaniałej atmosferze mogliśmy poznać nowych ludzi, nauczyć się nowych rzeczy, pośmiać się (najczęściej śpiewaną piosenką była chyba "Oto jest dzień" lub "Zioło się leni") :) , a najczęściej wypowiadanym hasłem -WITAMINA C ( czytaj witamina See) . 

Najważniejszym punktem każdego dnia była oczywiście Msza Święta. Prawie codziennie wieczorami  odbywały się czuwania. Ale było także dużo czasu na wspólną integrację i warsztaty. Mieliśmy warsztaty z improwizacji, o emisji głosu. Mogliśmy także posłuchać historii Dominiki, która opowiadała o swoim wyjeździe na misje do Indii. Niestety czas szybko mijał i pozostaje już tylko mieć nadzieję na kolejny wyjazd KSM-u . 
                                                                                                                           Pozdrawiam Klaudia 

Prawosławie-co o nim wiemy?


Na spotkaniu,które poprowadził Jędrek, rozmawialiśmy o prawosławiu. Rozpoczęliśmy Eucharystią o godzinie 18. Potem poszliśmy do salki i tam rozpoczęliśmy spotkanie tematyczne. Na początek zebrania jak zawsze była modlitwa, potem prowadzący przygotował dla Nas mały Quiz. Następnie rozpoczęliśmy pracę w grupach : 

1. Kto to jest pop ? 
2.Opis cerkwi prawosławnej
3.Kto to jest patriarcha?
4.Co to jest prawosławie?

Po owocnej pracy w grupach, posłuchaliśmy różnic i podobieństw między katolicyzmem a prawosławiem . Mogliśmy także dowiedzieć się w jakich miejscach jest najwięcej prawosławnych i gdzie nie ma ich aż tak dużo. Zakończyliśmy krótkim testem wiadomości ze spotkania.

 Potem nastąpiła chwila ogłoszeń parafialnych, w czasie których każdy mógł się wypowiedzieć na temat czuwania, które będzie w najbliższy piątek.
   

Na koniec była chwila dla Pana Boga. Myślę,że było to bardzo ważne. W ciszy mogliśmy się pojedynczo wypowiadać - za co dziękujemy, przepraszamy lub o co Go prosimy (tzw. modlitwa koszyczkiem). Po modlitwie rozeszliśmy się do swoich domów

                                                                                                                                  Pozdrawiam Klaudia

9 maja 2012

Nowe kultury-nowe doznania


27 kwietnia w ramach "Krzysiowego" cyklu "Spotkań o kulturach" zgromadziliśmy się na kolejnej wyprawie, tym razem do Azji południowo - wschodniej, na Filipiny. Spotkanie rozpoczęło się jak zawsze wspólną Eucharystią (choć nie wszyscy na Nią przyszli), jednak niektóre osoby zgromadziły się nieco wcześniej na parkingu koło studni, bo pierwotnie spotkanie miało rozpocząć się o 17. Ta garstka ludzi wykorzystała wolny czas do Mszy Św, by porozmawiać, być ze sobą
i pośmiać się.


Po Eucharystii ks. Krzysztof pojechał po O. Jana - salwatorianina, mieszkającego w nałęczowskiej wspólnocie tychże zakonników. O. Jan jest już nam znany z tego, że opowiadał nam jakiś czas temu o Kongo, Komorach i Madagaskarze. Była to ciekawa "podróż", ale uważam,że ta na Filipiny była jeszcze ciekawsza. Ks. Jan był na Filipinach kilka lat z przerwami do 2011 roku włącznie. Przekazał nam wiele informacji o tym kraju. Na wyświetlanych zdjęciach było widać wiele osób,a w szczególności księży i kleryków z Chin, Sri lanki i Filipin, gdzie w ostatnim  z wymienionych krajów, obecnie notuje się najwięcej powołań kapłańskich i zakonnych. 


Fotografie przedstawiały tamtejszą florę, cały rok zieloną, a każdy z zaciekawieniem patrzył na zdjęcia ziarenek kawy, które były rozłożone na betonie. Te czarne były dojrzałe i nadawały się do wypalenia, a te bardziej blade, czyli zielone, czerwone, itp. musiały jeszcze dojrzeć, by trafić do pieca, a później, by móc z nich zaparzyć sobie kawę. Widzieliśmy też jak bardzo bieda kontrastuje z bogactwem, np: fotogram przedstawiający dzielnicę nędzy, graniczącą z biurowcami wielu firm.


 Filipińczycy jak każdy naród mają swojego bohatera narodowego. W ich przypadku jest to José Protasio Mercado Rizal de Alejandro, a w skrócie José Rizal, który próbował odzyskać niepodległość dla Filipin, jednak został rozstrzelany przez Hiszpanów, których kolonią były niegdyś Filipiny. Filipiny znajdowały się również pod panowaniem USA, ale pierwsze miasto na tamtych terenach zostało założone przez muzułmanów. W Manili stolicy tego państwa znajdują się pozostałości po dawnym hiszpańskim mieście, które zostało uwiecznione na zdjęciach księdza. W państwie tym jest bardzo duża ilość trzęsień ziemi, toteż budynki nie są wysokie, a te, które mimo to są wysokie, muszą mieć specjalną konstrukcję. 


Dowiedzieliśmy się wielu, wielu, wielu informacji o tym wspaniałym państwie. Nie będę już przynudzał tą teorią, lecz przypomnę to co najbardziej zapadło mi w pamięć, a zarazem to co najbardziej mi się podobało na przedstawianych zdjęciach. Otóż była to wyspa położona na dużym jeziorze, gdzie łowiono ryby, a gdzie można tylko dopłynąć śmieszną łódką. Wyspa ta, jest wyspą wulkaniczną z położonym na niej czynnym wulkanem. Mimo takiego zagrożenia, mieszkają tam ludzie i uprawiają ziemię, z racji będących tam żyznych, wulkanicznych gleb. Na krater wulkanu można dojechać koniem lub dojść pieszo wyznaczoną ścieżką.


Gdy już jest się w kraterze wulkanu można zaobserwować jak, np. ziemia paruje, jakby pali się, co jest spowodowane wysoką temperaturą podłoża i obecnością pod ziemią magmy. W wielu dziurach gotuje się szara maź, złożona z kwasu siarkowego i popiołu. To cały czas gotuje się i bulgocze, a dzięki temu - jak mówią miejscowi - można ugotować w tym jajka, bądź coś jeszcze. Na środku ogromnego krateru położone jest wulkaniczne jezioro, gdzie nie ma życia, gdyż znajdują się tam związki siarki. Woda
jest czysta i gorąca, więc można się poparzyć. W kraterze tego wulkanu jest ogólnie bardzo gorąco.
To by było na tyle przypomnienia z tamtego dnia. Teraz musimy z powrotem przenieść się do Polski, do Nałęczowa. Mnie osobiście bardzo się podobało to spotkanie. Nie wiem czemu, ale Filipiny bardziej zaciekawiły mnie niż Afryka. Teraz aby zwieńczyć ten cykl, pozostaje nam czekać na relację z pobytu w Peru s. Bogumiły Urszulanki z nałęczowskiej wspólnoty Urszulanek Unii Rzymskiej.

                                                                                                              Pozdrawiam,
                                                                                                            Wasz skarbnik
                                                                                                                 Maciej